Półmaraton ma wielkie oczy.
Olbrzymie. Bałam się ich, oj bałam. Tym bardziej, że dwa ostatnie tygodnie przed startem dały
mi nieźle popalić. Nie rozumiałam sygnałów, które dawały mi głowa oraz ciało.
Na moment straciłam nawet nadzieję na to, że ten start ma w ogóle jakiś sens.
Gdy więc stanęłam pośród innych biegaczy na starcie Półmaratonu Poznańskiego
postanowiłam sobie jedno – dobiec. Niech to będzie 2:10, a nawet 2:15. Run for
fun i już.
Pierwsze kilometry to była walka. Walka z
własną głową i cieżkimi jak beton nogami. Z czasem jednak, ok. 13-14 km, mój
bieg nabrał jakiejś harmonii, poczułam przypływ enregii i radości. I tak też
było do końca. Wbiegłam na metę z czasem 2:03:50 netto! Zaskoczenie, radość,
szok, niedowierzanie. W przeciągu 8 miesiący (tj. od ostatniego startu w
półmaratonie w Pile) tylko raz
przebiegłam dystans dystans dłuższy niż 16km,w ogóle nie robiłam treningów
tempowych, nie pracowałam zbytnio nad
szybkością. Konkluzja, to był bardzo udany start. Dał mi wiarę, że ja też mogę!
Wynik co prawda nie jest moją życiówką, ale uważam go za milowy krok w drodze do
tegorocznego, biegowego celu …
Półmaraton Poznań, 7 kwietnia 2013 r. Biało-niebieska koszulka. Ostatnie metry do mety. Runner's high :)
… MARATON. Tak jest. Agnieszka ma w tym roku zamiar,
nie ona chce przebiec maraton. Po 4 latach od swojego debiutu pragnie zmierzyć
się z dystansem z którym od 2009 roku było jej zawsze nie po drodze. Tym razem
świadomie, z dobrym planem i nastawieniem mam zamiar solidnie przepracować 5
miesiący, aby 13 października stanąć na starcie Poznańskiego Maratonu. Pewnie
nie raz przeklnę samą siebie, nie raz zrezygnuję na kilka dni aby ponownie
wrócić i kontynuuować biegową orkę. Wszystko jednak w granicach rozsądku. Run
for fun i już. Maj 2013, Agnieszka startuje z wyzwaniem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz