czwartek, 11 kwietnia 2013

A little bit about...


Półmaraton ma wielkie oczy. Olbrzymie. Bałam się ich, oj bałam. Tym bardziej,  że dwa ostatnie tygodnie przed startem dały mi nieźle popalić. Nie rozumiałam sygnałów, które dawały mi głowa oraz ciało. Na moment straciłam nawet nadzieję na to, że ten start ma w ogóle jakiś sens. Gdy więc stanęłam pośród innych biegaczy na starcie Półmaratonu Poznańskiego postanowiłam sobie jedno – dobiec. Niech to będzie 2:10, a nawet 2:15. Run for fun i już.

Pierwsze kilometry to była walka. Walka z własną głową i cieżkimi jak beton nogami. Z czasem jednak, ok. 13-14 km, mój bieg nabrał jakiejś harmonii, poczułam przypływ enregii i radości. I tak też było do końca. Wbiegłam na metę z czasem 2:03:50 netto! Zaskoczenie, radość, szok, niedowierzanie. W przeciągu 8 miesiący (tj. od ostatniego startu w półmaratonie w Pile)  tylko raz przebiegłam dystans dystans dłuższy niż 16km,w ogóle nie robiłam treningów tempowych, nie  pracowałam zbytnio nad szybkością. Konkluzja, to był bardzo udany start. Dał mi wiarę, że ja też mogę! Wynik co prawda nie jest moją życiówką, ale uważam go za milowy krok w drodze do tegorocznego, biegowego celu …

 
 
Półmaraton Poznań, 7 kwietnia 2013 r. Biało-niebieska koszulka. Ostatnie metry do mety. Runner's high :)

 
… MARATON. Tak jest. Agnieszka ma w tym roku zamiar, nie ona chce przebiec maraton. Po 4 latach od swojego debiutu pragnie zmierzyć się z dystansem z którym od 2009 roku było jej zawsze nie po drodze. Tym razem świadomie, z dobrym planem i nastawieniem mam zamiar solidnie przepracować 5 miesiący, aby 13 października stanąć na starcie Poznańskiego Maratonu. Pewnie nie raz przeklnę samą siebie, nie raz zrezygnuję na kilka dni aby ponownie wrócić i kontynuuować biegową orkę. Wszystko jednak w granicach rozsądku. Run for fun i już. Maj 2013, Agnieszka startuje z wyzwaniem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz