niedziela, 5 maja 2013

Wielka Brytania. Tydzień w królestwie fish&chips.

Lubię Wielką Brytanię. Może nawet bardziej niż lubię. Whitard of Chelsea, Fat Face, Super Dry, New Look no i przede wszystkim Primark:) Do tego ten brytyjski akcent, wszechogarniająca zieleń krajobrazów z co rusz pasącymi się owcami, serdeczność mieszkańców (przynajmniej ja się z nią spotkałam). Dużo by wymieniać.

To była moja trzecia podróż do UK. Za każdym razem ogarnia mnie ten sam entuzjazm i radosne oczekiwanie. Snuję w głowie plany co tym razem zobaczę, spróbuję. Lubię chłonąć tamtejszą atmosferę, obserwować barwnych, ekscentrycznych ludzi, którzy w ogóle nie przejmują się tym co myślą i mówią inni. No i rzecz jasna lubię tamtejsze sklepy. Myślcie sobie co chcecie, ale na mnie nawet wizyta w lokalnym supermarkecie robi wrażenie. Regionalne sery, niezliczone odmiany herbat, piw, musli, batoników zbożowych etc. Cóż jestem dziwna:)

Bath
Lyme Regis
Cardiff
Minehead
 
Lokalizacje bardziej i mniej znane, trzy pierwsze na pewno godne polecania.
 
BATH - jedyne w całym UK gorące źródła i pozostałości Łaźni Rzymskich (Roman Bath). No i oczywiście znany nie tylko z ekranizacji powieści Jane Austen - "Perswazja", Royal Crescent. Do tego dobre jedzenie, dużo dobrego jedzenia:)
 

LYME REGIS - położona nad oceanem miejscowość wypoczynkowa. Niezwykle kameralna i klimatyczna. Dla zainteresowanych - mieszka tu wokalista Deep Purple Ian Gillan.
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

CARDIFF - któż nie zna tego miasta. Moja pierwsza (niestety tylko jednodniowa) wizyta w Walii. Dwujęzyczne tablice (angielski i walijski) robią niezwykłe wrażenia. No i ten czerwony smok!













Bieganie? Było i to nawet 4 razy. Pływanie? Było, całe 1,7 km na basenie o długości ... 33 m. Cóż, Anglicy zadziwiają pod wieloma względami:)
 

 
 











 











 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz