Gdy patrzę na całe to wczorajszo-dzisiejsze zamieszenia to nie ukrywam, śmiać mi się chce. Ale wczoraj o 20:00 wcale nie było mi do śmiechu...
Kolejność zdarzeń:
- wieczór z poniedziałku na wtorek podłączam Garmina do ładowania,
- wtorek rano odłączam ładowarkę, na cyferblacie bateria wskazuje pełne naładowanie, czyli jest dobrze,
- wtorek 20:00 ubrana i gotowa na stawienie czoła cotygodniowym interwałom zakładam zegarek na nadgarstek i....
Garmin padł i umarł, a ja zamarłam. Ale jak? Skąd? Gdzie? Próby reanimacji nie przyniosły efektu, a mi stanęło serce. Maraton bez zegarka? NIE MA TAKIEJ OPCJI! Od razu też przypomniały mi się perypetie Kasi (http://42kmandmore.wordpress.com/2013/09/12/czwartek-przed-maratonem/) i tylko pokręciłam z niedowierzaniem głową. Czy poszłam biegać? Tak. Ale jak inne było to bieganie. Czułam się nie na miejscu. Wyszperany z dołu szafy, ledwo zipiący Polar na moim nadgarstku tylko mi przypominał o Garminie. Nie mogłam się skupić na interwałach.
Milion dobrych i sprawdzonych rad, trzy oferty użyczenia własnych zegarków...zasypiałam z przekonaniem, że jakoś to chyba będzie. Środa rano - telefon do serwisu technicznego. Miły pan instruuje jak wykonać soft reset, hard reset...Sory, ja już to przerobiłam milion razy. Pan namawia, żeby mimo wszystko spróbować jeszcze raz. I nagle ekranik zaczyna migać. Garmin ożył!
Konkluzja jest fajno-niefajna. Chyba stałam się oficjalnie biegową gadżeciarą, a moje bieganie zdominował GPS, tempo, tętno, czasy i cała ta elektroniczna zawierucha. No ale co mam powiedzieć. Lubię tego mojego Garmina:)
Na zdjęciu powyżej wielkopomna chwila - moje pierwsze od 4 lat przebiegnięte (jednorazowo) 30km
Nie dziwię się, że lubisz swojego Garmina, sama bym go darzyła dużym uczuciem jakbym go posiadała :D
OdpowiedzUsuńCzłowiek się łato do dobrego przyzwyczaja. Więc jak nagle coś się psuje - panika:)
Usuńteż bardzo lubię mojego Garmina, jest jeszcze w miarę nowy, ale tyle słyszę o tym wieszaniu i wyłączaniu się garminów, że zaczynam się bać ;) a już nie wyobrażam sobie biegania bez niego ;) gratuluję 30stki :D
OdpowiedzUsuńDzięki Marysiu. Cieszę się, że Tobie też sie 30stka udała:)
UsuńAle fajny ;)
OdpowiedzUsuńNo, fajny, fajny:)
Usuń