Diety dzień pierwszy.
Jak było? A było różnie. Do godziny 14:00 trzymałam się bardzo dzielnie. Kanapki, jogurt, sałata z tuńczykiem. Wszystko pięknie i zgodnie z planem. Ale ok 14:30 dopadło mnie ssanie. Takie ssanie przez ogromne S. A do kolejnego posiłku zostało, o zgrozo ponad 1,5h!!! Całe 90 minut, 5400 sekund bez niczego w ustach, za to z głową przepełnioną pomysłami na to, czym bym ten głód w normalnych (niedietowych) warunkach zaspokoiła. Jedyne co mnie trzymało w postanowieniu (oczywiście banan o 16:00 raczej cudów nie zdziałał),to myśl o obiedzie. Ciepłe pierożki z truskawkami, posypane łyżeczką cukru. Tak - moja dieta nie zakłada całkowitej eliminacji słodyczy! Na szczęście:)
Jak było? A było różnie. Do godziny 14:00 trzymałam się bardzo dzielnie. Kanapki, jogurt, sałata z tuńczykiem. Wszystko pięknie i zgodnie z planem. Ale ok 14:30 dopadło mnie ssanie. Takie ssanie przez ogromne S. A do kolejnego posiłku zostało, o zgrozo ponad 1,5h!!! Całe 90 minut, 5400 sekund bez niczego w ustach, za to z głową przepełnioną pomysłami na to, czym bym ten głód w normalnych (niedietowych) warunkach zaspokoiła. Jedyne co mnie trzymało w postanowieniu (oczywiście banan o 16:00 raczej cudów nie zdziałał),to myśl o obiedzie. Ciepłe pierożki z truskawkami, posypane łyżeczką cukru. Tak - moja dieta nie zakłada całkowitej eliminacji słodyczy! Na szczęście:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz