niedziela, 3 lutego 2013

Zaklinacz pogody

Aż trudno mi uwierzyć,że dzień po tym jak wylałam z siebie całą frustrację związaną z pogodą,otwieram dziś oczy a za oknem słońce! Prawdziwe słońce i suche chodniki! To musiał być jakiś znak, w końcu dziś w planach miałam 12km. Pierwszy taki dystans od czasu ostatniej przerwy biegowej.

Wyszłam z domu pełna optymizu i energii, niestety organizm postanowił się dziś zbuntować. Bo niby czemu nie miałby? W końcu za oknem słonecznie i zachęcająco...Po 44min wiedziałam już, że zanosi się na cieżką walkę z własną głową. Powiedzmy, że zwyciężyłam ale jak zwycięzca się nie czuję. Treningi, które nie przynoszą mi satysfakcji to nie są, wg mojego słownika, treningi.

1 komentarz:

  1. Hej Aga, czytuje Cie czasem na MP, wiec i tu bede zaglądać;) Chyba jesteśmy na podobnym poziomie wytrenowania i mamy podobne cele;)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń