sobota, 23 marca 2013

Bo nie każdy bieg musi być o życiówkę

W tym roku założyłam sobie jeden główny cel - biegać dla przyjemności. Koniec z wyrzutami sumienia, że odpuściłam trening, z wypluwaniem płuc i harowaniem aby urwać 3 sekundy z mojego Personal Best. Póki co mamy marzec, a ja nadal biegam, odpuszczam gdy nie mam siły, szanuję swoje zdrowie i głowę.
 
Lubię zachęcać innych do biegania, do uprawiania sportu w ogóle. Satysfakcja i radość z pierwszego startu jest bezcenna. Tak też było z moimi przyjaciółmi, Kasią i Jarkiem. Poprosiłam ich by kibicowali mi na trasie zeszłotygodniowej Maniackiej Dziesiątki. Stawili się, dopingowali, nawet butelkę izotonika przynieśli na metę. Rozmawiając po biegu zagadnęłam, że może..., że taki bieg za tydzień..., że 5km... Jakie było moje zdziwienie gdy kilka dni później odebrałam telefon od Kasi z pytaniem, gdzie odbędzie się bieg i jak można się zarejestrować. Oh yeah!
 
Bieg odbył się dziś. Błękitne niebo, słońce, ale i mróz jakiego dawno nie było. Jarek nawet kupił sobie biegowe legginsy. Wszyscy ukonczyliśmy bieg. Dla Kasi i Jarka to ich życiówka, w końcu to pierwszy start na tym dystansie i start w o ogóle. A do tego wygrali w pobiegowym losowaniu karnet do Nautilusa. Nic tylko biegać:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz